wtorek, 27 grudnia 2011

Komnata 6: Decyzja należy do ciebie


Facet siedział na schodach niewielkiego domku, w złości rzucił kamieniem w mrok. Był niespokojny. Czuł, że "to" może znów przyjść. Spojrzał przez ramię na ścianę lasu, tam zaczynała się prawdziwa ciemność. Światło sodowej lampy wdzierało się najwyżej kilka metrów między drzewa, dalej była już tylko pochłaniająca wszystko smoła. Przypominał sobie te wszystkie mądre gadki, że jak to znów wróci ma obciąć łeb lub tą część ciała na której będą oczy. Wtedy w ciepłym świetle pokoju to było takie proste, takie oczywiste.

Teraz takie nie było, było wręcz odwrotnie, odcięci łba bestii z lasu wydawało się absurdalne, niewykonalne i w ogóle bez sensu. A jak się nie uda? A jak tym wielkim, włochatym łapskiem przejdzie mu po plecach, a jak rozszarpie go na dwieście małych kawałeczków? Opcji było naprawdę sporo, lepiej nie ryzykować. Tak, jeszcze nie dziś, jutro, za tydzień, kiedyś tam... W końcu na pewno odetnie łeb temu czemuś z lasu.
Poczuł ulgę, przynajmniej przestał się bić z własnymi myślami, podjął decyzję. Wstał gwałtownie i zniknął na chwilę w domu. Światło buchnęło z kuchennego okna. Przez firanki widać było jak stojąc na stołku grzebał w szafce. W końcu pojawił się z powrotem, zbiegł ze schodów taszcząc coś pod pachą. Z małą latareczką podszedł na skraj lasu, już słyszał sapanie. Miskę postawił na dużym kamieniu i trzymając latarkę w zębach wsypał do naczynia całą zawartość kartonu. Odsunął się pośpiesznie, to wyszło z lasu. On stał i patrzył jak żarło... Uwielbiał patrzyć jak żre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz