
Rakieta zaczęła maleć, zamieniając się w lufę czołgu, kaliber 105 mm. Kiedy lufa wypluwała pociski robiła się potwornie gorąca, a z jej otworu buchały kłęby siwego dymu. Huk wystrzału długo unosił się w powietrzu, tak jakby był wręcz materialny.
Lufa czołgu zadrżała i zaczęła się kurczyć, by po chwili przekształcić się w sztucer. Drewniana rękojeść dobrze pasowała do dłoni, muszka – szczerbinka, palec na spuście. Siła odrzutu, odczuwalna była w całym ciele.
Sztucer zaczął wirować wokół własnej osi tak szybko, że nie było go widać, został tylko kształt. Kiedy wyhamował stał się mieczem.