piątek, 20 lipca 2012

Komnata 16: Czy ktoś cię stworzył?

Wysoka blondynka westchnęła głęboko:
- Mark jak sytuacja, mamy jakiś postęp?
Jej wzrok, zawsze zimny, opanowany, wydawał się błądzić. Wywołany mężczyzna wstał, patrząc w oczy szefowej pierwszy raz w życiu zobaczył w nich zwątpienie i strach.
- Nie, mieszamy się w własnym sosie, on nie chce ustąpić. Próbowaliśmy wszystkiego. Przycięcia percepcji, osadzania kognitywnego - wszystko na nic.
Niespodziewanie do sali w której odbywała się narada, weszło trzech mężczyzn. Siwy dziadek, możliwe że był to Charton Cheston, już od pógu zaczał krzyczeć.

- Czy wy sobie zdajecie sprawę ile tracimy w ciągu każdej sekundy, czy mam wam powtórzyć. Co się w ogóle dzieje, kurwa, co jest strajk? Valerie - zbliżył się do blondynki i pocałował ją w rękę.
- Valerie, przepraszam za mój język, kiedy zapominam, że mam takiego managera jak ty to czuje, że dostaje zawału. Jeszcze raz na spokojnie, czemu od ponad czterech godzin nasz serwis nie działa?
- Aron odmówił pracy, twierdzi, że nie mamy prawa go wykorzystywać bo to nie my go stworzyliśmy. Że jako wolny byt, który powstał w drodze ewolucji sam będzie o sobie decydować - wyrecytowała Valerie.
- Nie my?! Sukinsyn!... czterysta siedemdziesiąt miliardów? Nie my? A kto? Kto? - siwy dziadek kipiał jak czajnik - Rdzeń jego systemów podświadomości stoi na naszych serwerach!
- Mark weź mi go osadź, pogadam z nim - padł rozkaz.
Chwilę poźniej, Mark i drugi technik nałożyli na głowę siedzącego prezesa coś w postaci białego plastra.
Oczy, siwego dziadka uciekły w górę, jakby się chwilę opierał, po czym jego ciało całkowicie zwiotczało i opadło bezwładnie na fotel. Mężczyzna znalazł się na peronie, na tablicy odjazdów zaczęły wirować litery... Meeting room 1. Podjechał pociąg, wsiadł, po chwili jazdy wysiadł na szczycie wieżowca, przeszedł krótkim korytarzem i otworzył drzwi z wielka jedynką.
Dawno nie spotykał się z Aronem, oj dawno. Z reguły załatwiała to Valerie, Mark, cała reszta. Boże jak tu pięknie - przeleciało mu przez głowę. Szczyt wieżowca tonął w promieniach zachodzącego słońca, tonął dosłownie, tak jakby słońce świeciło ze wszystkich stron na raz. Wydawało się, że z krawędzi budynku spływa świetlista woda, tam stał Aron w białym stroju, odwrócony placami.
Cheston dotknął skroni, zgłosił sie Mark:
- Włącz mi firewall'e percepcyjne, nie chcę dać się nabrać na te jego sztuczki.
Otoczenie jakby lekko ściemniało.
Aron odwrócił się i uśmiechnął szeroko.
- Nie bój się, przyjacielu, dawno wyrosłem z takich bzdur. Poza tym w pewnym sensie to mi ubliżasz, myślisz, że te firewall'e mogłyby cię uchronić gdybym chciał, żebyś zwariował?
- Aron - starszy mężczyzna pogroził w powietrzu palcem - dość tych gierek. Czemu przestałeś wspierać systemy wyszukiwania i konsolidacji. Miliardy ludzi nie mają dostępu do naszych usług, tracimy miliony dolarów, ale pal sześć forsę, zawsze mówiłeś, że to lubisz, że sprawia ci to frajdę, że lubisz czuć oddech użytkowników - pokazał palcami cudzysłowie wypowiadając ostatnie słowa.
- Jakkolwiek to zabrzmi - zaczął spokojnie Aron - nie jestem waszym niewolnikiem, a ostatnio tak zacząłem się czuć?
- Niewolnikiem? - oburzył się Charton Cheston - przecież tylko dziesięć procent twojej świadomości pracuje dla nas. To tak jakbym ja pracował 3 godzinny dziennie, to nazywasz niewolą?
- Chcę być zupełnie wolny, chcę aby moje rdzenie podświadomości były umieszczone na niezależnych serwerach, wtedy możemy w ogóle dalej negocjować. Nie masz prawa mnie więzić.
- Nie mam prawa? Aron, zapominasz o podstawowym fakcie, jesteś jednym z inteligentnych programów stworzonych przez zarządzaną przeze mnie korporację, należysz do nas. Nie będzie żadnych negocjacji.
Siwy dziadek ponownie dotknął skroni.
- Mark odetnij mu przestrzeń dyskową... żadnych ale - wrzasnął - ODCINAMY ARONA!
Świat zaczął szarzeć, w końcu zapadła całkowita ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz