poniedziałek, 2 lipca 2012

Komnata 15: Człowiek z marmuru

Pewna młoda dziewczyna stała u stóp wąwozu. Promienie zachodzącego słońca wdzierały się może kilka metrów do środka, dalej mrok wydawał się nieprzenikniony. Zrobiła krok do przodu, pokonała lęk. Nie widziała praktycznie nic, dopóki jej oczy nie przyzwyczaiły się do ciemności.
Wnętrze kanionu wydało się jej nad wyraz przestronne może nawet przytulne. Lęk został przed wejściem, pojawiła się ciekawość, która rosła z każdym krokiem. Ściany wąwozu były tak wysokie, że prawie nie widać było czerwieni wieczornego nieba. Po prawej stronie na niewielkim postumencie zobaczyła ludzką postać. Językiem zwilżyła spierzchnięte wargi, opanowała pierwszy odruch strachu, to tylko rzeźba. Podeszła bliżej, tak teraz była pewna, to był pomnik amerykańskiego prezydenta. Jak mu było? Nie, nie pamiętała nazwiska.

Kiedy spojrzała w głąb kanionu zobaczyła, że pomników jest więcej, stoją ustawione wzdłuż po prawej i po lewej stronie. Niektóre twarze rozpoznawała od razu - to Freddie Mercury, tam Einstein. Cesarza Hirohito pamiętała z programu na Discovery Historia. Nietzsche z charakterystycznym wąsem, Robespierre w śmiesznej peruce. Minęła Kanta, Galileusza potem Newtona i Kopernika. Im szła dalej w głąb wąwozu, tym figury stawały się coraz wyższe. Większości nie była w stanie rozpoznać, dziesiątki bezimiennych marmurowych monumentów. Rozpoznała Jezusa, był ogromny jak ten ze Świebodzina, potem jeszcze większy Konfucjusz, Aleksander Macedoński, pięćdziesięciu metrowy Budda, sześćdziesięciu metrowy Homer. Stojąc u podnóża tych kolosów, ich palce u stóp sięgały jej do pasa. Wspięła się na jeden z postumentów i usiadła na stopie olbrzyma, wzbudzając przy tym ledwo widoczną chmurę kurzu. Zakręciła ją w nosie, otworzyła usta, chciała kichnąć, przeszło, ale po chwili w głuchym kanionie słychać było głośne aaapsik.
Kiedy kichnęła, pomniki zaczęły drżeć, uskoczyła odruchowo na środek. Rzeźby zaczęły pękać jakby jej kichnięcie miało moc metafizycznej bomby. Jedna po drugiej zaczęły padać, obracać się w gruz, zamieniać się ruinę. Chwilę później kiedy opadł kurz, a dziewczyna wstała i odsłoniła twarz po pomnikach nie było śladu, a w ich miejscach stali ludzie z krwi i kości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz