poniedziałek, 9 stycznia 2012

Komnata 7: Bierz co dają

Media przypomniały sobie o projekcie „Druga Ziemia”, kiedy po kilkudziesięciu latach międzygwiezdnej podróży statek kosmiczny wszedł na orbitę odległej planety. To była największa wyprawa w dziejach ludzkości. Dowódcą ponad 800 metrowego giganta, był admirał A.J. Lovestone. Orbita natomiast należała do przypominającej Ziemię planety o wszystko mówiącej nazwie XM46-5661.
A.J. naprawdę lubił swoją robotę, nie tylko dlatego, że wszyscy mówili do niego Sir. Kiedy w szklanej ścianie swojej kabiny widział majestatyczną planetę, czuł że sens jego życia jest niemal na wyciągniecie ręki. Zbliżył się do blatu, który niczym zaczarowany zapłonął zdjęciami i wykresami. – A więc jednak – dotknął ręką brody, najdokładniejsze zdjęcia satelitarne zdawały się potwierdzać fakt, że XM-46 jest zamieszkała.
 A.J. analizował skalne struktury widoczne na skanach, raport jednoznacznie potwierdzał, że nie mogły powstać samoczynnie - są dziełem istot rozumnych. Opadł na fotel, aby się nieco zrelaksować, włączył Avatara w starym dobrym 3D, chyba się nawet zdrzemnął... Pod przymkniętymi powiekami widział wysokich niebieskich kosmitów, dumnych, piekielnie inteligentnych. Widział jak ludzkość i ta nieznana cywilizacja dzielą się wiedzą, kulturą, sztuką, jak on admirał floty kosmicznej Stanów Zjednoczonych jako pierwszy człowiek w historii ściska dłoń przedstawiciela obcej cywil…
Z snu wyrwał go ostry dźwięk komunikatora:
- Admirale, mały Joda za 30 minut osiądzie na Xemce.
Nic nie odpowiedział, zapiął tylko biały kołnierzyk i ruszył w kierunku windy.
Na centralny decku statku czuć było rosnące podniecenie. Wielki holograficzny ekranie wyświetlał obraz z bezzałogowej sondy zwanej pieszczotliwe małym Jodą. Transmisja szła bezpośrednio na Ziemię, na żywo, przekaźniki hiperprzestrzenne kosztowały majątek, ale CBS i CNN nie mogły przepuścić takiej okazji. Lądowanie na Księżycu wydawało się przy tym dziecinną igraszką.
Mały Joda znajdował się już na poziomie chmur, na ekranie nie było zbyt wiele widać. Chwilę później 17 miliardowej widowni na Ziemi, ale przede wszystkim oczom admirała Lovestone'a ukazał się tajemniczy krajobraz planety XM-46. Owalne struktury na dole przypominały ogromne skorupy ślimaków, bezzałogowiec miękko opadł przed największą z nich. Świat wstrzymał oddech. W jednej z setek skalnych dziur wielkości kapusty coś się poruszyło, było niebieskie wręcz przezroczyste. Obca forma życia zaczęła wychodzić, a właściwie wylewać się z nory. Admirał przygryzł wargi. Bezkształtne coś znajdowało się nie więcej niż 10 metrów od otoczonej czerwonymi diodami oka kamery małego Jody i wyglądało jak… bezkształtne coś. Komentatorzy stacji telewizyjnych starali się opisać to co było widoczne na ekranie. Bezskutecznie. Obca forma życia natomiast spokojnie wycofała się do swojej jamy.
Admirał wstał bez słowa i opuścił mostek, jeszcze kątem oka widział lecący u dołu ekranu pasek z informacjami. Jednen z tekstów wrył mu się w pamięć. Widział go dalej nawet wtedy gdy pociągał za spust rewolweru, który trzymał w ustach: Admirał A.J. Lovestone odkrywcą błękitnego gluta.



3 komentarze:

  1. Admirał A.J. He he.. Brzmi znajomo ;). Szkoda że tak marnie skończył.

    OdpowiedzUsuń
  2. A tak swoją drogą. Czasami zastanawiam się co bym powiedział "kosmitom" gdybym ich kiedyś spotkał na jakiejś nieznanej planecie. Gdybym miał im przekazać coś tak "naprawdę" ważnego o ludziach, o naszych czasach, naszej historii. Może jakieś pomysły? A może to wszystko jest nieważne dla kogoś (czegoś) co przerasta ludzi umysłowo dobre tysiąc razy (no bo przecież nawet glutokształtna forma życia może mieć swoją świadomość).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W myśl zasady: jak nie wiesz co mówić to mów niewyraźnie, można coś wybełkotać pod nosem... a potem uśmichnąc się szeroko.

      Co do porozumienia się z kosmitami to chyba głównym problemem będzie "światopogląd". Jesli nawet założymy, że w rozwoju cywilizacyjnym będziemy na podobnym poziomie (co wydaje się mało prawdopodobne), to reprezentowany przez nas system wartości, niekoniecznie musi miec cechy wspołne z ich wartościami.

      Usuń