Przepraszam za truizm w tytule, jednak
to stwierdzenie najlepiej obrazuje to co chcę powiedzieć.
Teraz wyobraź sobie staw. Woda jest
zielonkawa, fachowo nazywa się to zakwitem. Brzegi porośnięte są
trzciną. Na wodzie tu i ówdzie unoszą się nenufary.
Ktoś wrzucił cie do stawu. Spadasz, by po chwili uderzyć we wzburzoną taflę. Woda z
wierzchu ciepła, pod spodem jest lodowata. Czujesz przeszywający
chłód, termiczny szok. Zaczynasz panicznie machać rękami,
zaczynasz tonąć. Próbujesz zaczerpnąć tchu, woda wlewa się do
płuc, kaszlesz i krztusisz się. Idziesz pod wodę, niebo które
jeszcze przed chwilą majaczyło błękitem znika. Pozostaje tylko
wszechogarniająca zieleń. Nie masz już siły walczyć, poddajesz
się i opadasz na dno.W tym momencie staje się cud... Woda
przestaje cię dusić, wręcz przeciwnie, możesz oddychać.
Otwierasz usta wciągając jej coraz większe hausty. Woda przepływa
przez ciebie, uspokaja oddech. Przestajesz się szarpać,
uzmysławiasz sobie, że odpowiednie ruchy twojego ciała nadają ci
pędu. Twoje ruchy wydają się takie naturalne, jakby zakodowane w
każdej komórce twojego ciała. Płyniesz głębiej bez strachu i
nikniesz gdzieś w zielonkawej toni.
Nie no rozwaliles mnie tym postem.... Chcesz mi powiedziec ze jestem ryba?
OdpowiedzUsuńTy to chyba jesteś szczupakiem ;)
OdpowiedzUsuń